poniedziałek, 28 lutego 2011

FOUGASSE czyli CHLEBKI W KSZTAŁCIE KŁOSA

Na przepis wpadłam przypadkiem tutaj, potem szukałam zdjęć tego chlebka i dotarłam na blog etrali, a stamtąd prosto do Weekendowej Piekarni. Bardzo spodobała mi się taka inicjatywa wspólnego pieczenia. Chociaż nie zdążyłam upiec fougasse, żeby załapać się na podsumowanie to i tak cieszę się, że trafiłam na tę stronę. W miarę możliwości postaram się podjąć następne wyzwanie i zrealizować kolejne proponowane przepisy.

Ciekawe informacje o tym chlebku znalazłam w Wikipedii. Fougasse tradycyjnie stosowane było do oceny temperatury w piecach opalanych drewnem. Czas jaki zajmowało upieczenie się tego chlebka określał jaka jest temperatura w piecu i czy można już załadować resztę chlebów do pieczenia. Sądząc po tej funkcji jest to chyba taki uboczny efekt piekarniczy, niemniej jednak bardzo udany.

Fougasse najlepiej smakuje w dniu upieczenia, potem to już żadna rewelacja, ale skorzystałam z propozycji Etrali i podpiekłam go z salami i serem żółtym. Mega pychota idealna na kolację, taka mini pizza.


Przepis cytuję za WP.

Fougasse 
R.Bertinet



Składniki:
(na 6 sztuk)

  • 10g świeżych drożdży (użyłam suszonych)
  • 500g mąki pszennej typu 550 + trochę do podsypywania
  • 10g soli
  • 350g wody (lub 350ml, jednak autor zaleca wodę zważyć)

Sposób przygotowania:

1. Mąkę wsypać do dużej miski. Wkruszyć drożdże. Dodać sól i wodę. Miskę przytrzymać jedną ręką, a drugą wyrabiać ciasto ok. 2- 3 minut. A następnie na blacie 5-10 minut. Miskę przykryć ściereczką i odstawić na 1 godz. do wyrośnięcia. 
2. Piekarnik rozgrzać do temperatury 250°C.
3. Blat posypać grubo mąką. Całe ciasto przełożyć na blat. (Z ciastem należy cały czas obchodzić się delikatnie, aby w środku ciasta pozostało jak najwięcej powietrza). Ciasto rozpłaszczyć rękami mniej więcej na kwadrat i posypać z góry grubo mąką. Ciasto przeciąć na pół, najlepiej używając plastikowej szpatułki. Każdą połówkę przeciąć kolejno na trzy jednakowe części. Wszystkie części ciasta dobrze posypać mąką. 
4. Każdą część ciasta przeciąć przez środek, prawie do brzegów. Po obu stronach zrobić po 2- 3 nacięcia. Nacięcia rozciągnąć lekko rękami, aby powstały spore otwory, które nie posklejają się podczas pieczenia. (Autor zaleca, aby nie kombinować i nie robić za dużo nacięć. Lepiej mniej i dobrze otwartych. Mniejsze mogą się posklejać podczas pieczenia). 
5. Fougasses przełożyłam na 2 blachy wyłożone papierem do pieczenia. Autor zaleca wyłożyć Fougasses na rozgrzany kamień lub odwróconą do góry dnem, rozgrzaną blachę.
6. Blachę włożyć do nagrzanego piekarnika i ściany piekarnika spryskać wodą. (Należy zrobić to w miarę szybko, aby jak najmniej ciepła uciekło z piekarnika). Zmniejszyć temperaturę do 230°C i piec Fougasses przez 10- 12min. (u mnie około 15-20 min.) na złoty kolor. 
Uwaga: Do ciasta można dodać (pod koniec wyrabiania) przekrojone na pół i bez pestek oliwki, prażoną cebulkę, czy upieczoną i pokrojoną w paski paprykę lub tuż przed samym pieczeniem „wcisnąć” w ciasto trochę świeżego rozmarynu lub tymianku. 
Jeśli chcecie Fougasses zamrozić, należy podpiec je przez 6- 7 minut, ostudzić, zapakować we worek do mrożenia i zamrozić. Przed spożyciem Fougasses zamrożone włożyć do nagrzanego do 180- 200°C piekarnika i piec ok. 12 min.





KASZA JAGLANA Z JABŁKAMI I POLEWĄ TOFFI

Tak mi posmakowała kasza, którą robiłam ostatnio dla Natalki, że postanowiłam trochę 'stuningować' to danie i zrobić wersję dla siebie. W ogóle wygodnie jest robić obiad dla niemowlęcia i reszty rodzinki z tych samych produktów. O ile szkrabik już może je jeść. Moja Natalka ma już prawie 8 i pół miesiąca, także możliwości rosną:).  

Kilka pomysłów na takie podwójne dania już mam w zanadrzu:) 


Składniki:
(na 2-3 porcje)

  • 7 łyżek kaszy jaglanej
  • 4 średnie jabłka
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 2 łyżki cukru
  • 100 g masy kajmakowej
  • 3 łyżki mleka
  • 2 łyżki masła




Kaszę ugotować w osolonej wodzie w proporcji kasza : woda = 1 : 2. Jabłka obrać, wykroić gniazda nasienne i pokroić w ćwiartki. Łyżkę masła roztopić na patelni. Jabłka pokroić na plasterki i usmażyć na maśle. Dodać cynamon. 

W tym czasie przygotować polewę: do garnka przełożyć masę kajmakową i mleko. Zagotować, aż zrobi się gładka. Pod koniec gotowania dodać resztę masła.

Gdy kasza będzie dobra a jabłka miękkie połączyć oba składniki na patelni. Dodać cukier i smażyć całość jeszcze minutę.

Gotowe danie przełożyć na talerze i polać masą toffi.

Smacznego:)


P.S.

W poprzednim poście jest przepis na kaszę z jabłkami dla niemowląt.




niedziela, 27 lutego 2011

KASZA JAGLANA Z JABŁKIEM DLA NIEMOWLĄT

Do tej pory były same warzywka i mięso. Nuuda ;) To moja opinia, a że Natalka na razie mówi tylko ga-ga z naciskiem na AAA, zdecydowałam, że pora przedstawić jakiś deserek.

Koleżanka wspomniała mi, że kupiła dla swojego synka kaszę jaglaną. Ja nigdy jeszcze jej nie jadłam, dlatego też postanowiłam spróbować. (Po rozmowie z mamą wiem już dlaczego nie znałam tej kaszy - moja mama za nią nie przepada. Siłą rzeczy u nas w domu jej się nie jadło. Swoją drogą ile rzeczy człowieka może ominąć z tego powodu. Z resztą ja też dobieram składniki i gotuję według moich upodobań, a rodzinka musi się dostosować. Na razie sprzeciwu nikt nie zgłaszał:)). 

W każdym razie nadrobiłam zaległości. Kasza w dzisiejszym Natalkowym daniu  smakowała nam obu. Dam jej też szansę w innych konfiguracjach.


Składniki:
(na 2 porcje po 190g)

  • 4 łyżki kaszy jaglanej
  • 1 jabłko (około 200g)
  • 240 ml wody
Kaszę ugotować według przepisu na opakowaniu. Należy ją cały czas mieszać, żeby nie przywarła do spodu. Jabłko obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Dodać je do kaszy na ostatnie 7 minut gotowania. Dla starszych dzieci można dodać cynamon (po 10 miesiącu).

i już:)
Smacznego:)


czwartek, 24 lutego 2011

BANANOWY OMLET DWUKOLOROWY

Ten omlet wyszedł mi któregoś poranka trochę przypadkiem. Chociaż od dawna siedział mi w głowie taki pomysł to jakoś zawsze robiłam omlet tradycyjnie 'na słono'. Jednak z braku choćby małego pomidorka, który ozdobiłby śniadaniowy talerz, bez takiego dodatku śniadanie się nie liczy;). Nie wspominając o innych warzywkach (nie wiem jak to się stało, zawsze jest warzywna lista obecności w lodówce, chyba jakieś przesilenie przedwiosenne:/) - musiałam zaimprowizować omlet na słodko.

Stwierdzam jednak, że czasem dobrze jest czegoś zapomnieć :)




Składniki:
(na 2 porcje)
  • 4 jajka
  • 50 g mozzarelli startej na tarce
  • 40 g mąki pszennej
  • 50 ml mleka
  • 100 g serka Twój Smak, albo innego kremowego
  • 1 dojrzały banan
  • odrobina przyprawy do jabłecznika i kardamonu
  • łyżeczka cukru z wanilią
  • łyżka cukru demerara
  • płaska łyżka kakao
  • masło do smażenia
  • dowolne owoce świeże lub z puszki
  • dowolny dżem, u mnie wiśniowy


Banana pokroić w kostkę, mozzarellę zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Oddzielić żółtka od białek. Z białek ubić pianę, dodając do nich odrobinę soli. Do żółtek dodać mąkę i mleko - zmiksować. Mieszając dodawać cukier, serek i przyprawy. Następnie masę połączyć z pianą z białek. Do osobnej miseczki odlać około 70 g masy i dodać do niej kakao. Do jasnej masy dodać banany i mozzarellę.

Na patelni rozgrzać masło. Łyżką wlewać kakaową masę smażąc coraz mniejsze okręgi dowolnej grubości. Gdy ciasto zacznie się ścinać wlać na patelnię jasną masę. Należy uważać przy tym żeby okręgi się nie poprzesuwały. Patelnię przykryć i smażyć omlet z obu stron aż do zrumienienia. Ja przy obracaniu podzieliłam go najpierw na ćwiartki. Wtedy łatwiej się obraca:)

Gotowy omlet podać z owocami i dżemem, ewentualnie z czym macie ochotę (bita śmietana, syrop klonowy, polewa czekoladowa, serek homogenizowany...mmmmm ale się rozmarzyłam ;P

Smacznego:)


P.S.

Po śniadaniu mój J. stwierdził, że zmieniło się jego wyobrażenie o omlecie i zostało wydane pozwolenie na powtórzenie dania ;)

Hura! ;P Mi też smakowało

wtorek, 22 lutego 2011

PIERWSZE SPOTKANIE Z PANEM BURACZKIEM

Dzisiaj Natalka poznała Pana Buraczka. Spotkanie było bardzo udane, przebiegło bez zakłóceń, a nawet był bis i w sumie zniknęło 180g porcji. Byłoby więcej, ale nie chciałam ryzykować, bo aż tak dobrze z tym Panem się nie znamy.



Składniki:
(na około 410 g)

  • średnia marchew (45 g)
  • 2 średnie ziemniaki (145 g)
  • mały burak (60 g )
  • 350 ml wody
  • 1 surowe żółtko
  • łyżka oliwy z oliwek
  • pół łyżeczki koperku
Warzywa zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Do gotującej się wody dodać buraka. Po 5 minutach dołożyć resztę warzyw. Gotować do miękkości. W sumie około 20 minut. Pod koniec dodać żółtko. Wymieszać i gotować aż się zetnie, następnie wlać oliwę. Zdjąć z ognia i dosypać koperek.

Pół porcji przełożyć do innej miski i zmiksować. Po czym połączyć obie porcje.
Nakarmić Malucha:)



P.S.

Tę znajomość będziemy pogłębiać. Musimy wkrótce powtórzyć to spotkanie :)

poniedziałek, 21 lutego 2011

WOŁOWINA W SOSIE POMIDOROWYM

Wołowinka, o której pisałam przy okazji gnocchi została zahibernowana na dłuższą chwilkę. Jednak w końcu doczekała się swojego debiutu (całkiem udanego) w towarzystwie pomidorowo-groszkowym.:)

Jest to przepis (z drobnymi modyfikacjami) kuchni włoskiej z mojego na nowo odkrytego źródła, o którym pisałam już wcześniej.


Składniki:
(na 7-8 porcji)
  • 800 g wołowiny na gulasz pokrojonej w grubą kostkę
  • 2 łyżki mąki
  • 2 łyżeczki posiekanego świeżego tymianku lub 1 łyżeczka suszonego
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 średnia cebula pokrojona w kostkę
  • 500 g przecieru pomidorowego
  • 250 ml wywaru z wołowiny (ja dodałam ½ rosołku w kostce) 
  • 250 ml czerwonego wina
  • 2 zmiażdżone ząbki czosnku
  • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 275 g zielonego groszku (dałam mrożony)
  • 1 łyżeczka cukru
  • sól i świeżo zmielony czarny pieprz

Piekarnik rozgrzać do 160oC. Mąkę wymieszać z tymiankiem, solą i pieprzem, obtoczyć w niej mięso. Na patelni rozgrzać 2 łyżki oliwy. Włożyć mięso i smażyć na umiarkowanym ogniu, aż się zrumieni. 

Do naczynia żaroodpornego wlać łyżkę oliwy i usmażyć w nim cebulę. Dodać przecier, wywar, wino, czosnek i koncentrat pomidorowy. Mieszając doprowadzić do wrzenia. Włożyć mięso i wymieszać. Przykryć, wstawić do piekarnika i piec 1½ godziny.

Dodać groszek i cukier. Ponownie wstawić do piekarnika i piec 30 minut, aż mięso będzie miękkie. Potrawę doprawić do smaku sola i pieprzem. Można udekorować świeżym tymiankiem.

Do mięsa zrobiłam surówkę z marchewki i jabłka oraz bardzo proste kulki z ziemniaków:
Ugotowane ziemniaki w ilości dowolnej przecisnąć przez praskę. Dodać wedle uznania słodką paprykę, rozmaryn (świeży lub suszony), sól i pieprz. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wycisnąć masę szprycą, albo nakładać łyżką do lodów. Piec z wołowiną przez ostatnie 20 do 30 minut w piekarniku, aż się zrumienią.

Smacznego 



P.S.

Dzisiejszy przepis dedykuję Margaret, jako, że jest obiadowy;)
Kuruj się koleżanko!


P.P.S.

Te dwie godziny w piekarniku dają efekt w postaci super miękkiego mięska, mnniammm...

piątek, 18 lutego 2011

KRÓLIK DLA MAŁYCH I DUŻYCH

  • Postanowiłam pójść za ciosem jeżeli chodzi o Natalkowe menu i zakupiłam ostatnio królika do dalszych eksperymentów;). Mrożonego co prawda, ponieważ zrobiłam mały rekonesans i świeżego w mojej okolicy nie znalazłam. Jednak lepszy taki niż żaden. 

  • Z początku miałam dylemat, gdyż królik jak to królik wielki nie jest, ale jak ma go spałaszować mała dziewczynka to pojawia się lekka dysproporcja. Po rozmowie z Głównym Konsultantem Żywieniowym czyli moją mamą, postanowiłam upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu i zrobić coś dla Natalki i coś dla jej rodziców. Wyszła z tego zupka dla małej i pasztet dla nas - pierwszy  w moim życiu.

  • Zawsze mi się wydawało, że zrobienie pasztetu to jakaś wyższa szkoła jazdy, ale chyba tak czasem jest z rzeczami, których się nie próbowało. Okazało się to bardzo proste. Przepis, na którym się opierałam pochodzi z miesięcznika Kuchnia ze strony ugotuj.to.


Składniki na pasztet:
  • królik (u mnie o wadze 1300 g)
  • 300 g boczku 
  • 300 g wątróbki drobiowej
  • 1 sucha bułka
  • kilka suszonych grzybów
  • średnia cebula
  • 2 liście laurowe
  • 7 ziaren pieprzu
  • 3 jajka
  • sól i pieprz
  • gałka muszkatołowa
  • masło i bułka tarta do wysmarowania formy
  • ewentualnie garść suszonej żurawiny i po dwie garście suszonych śliwek i moreli.

Do garnka włożyć boczek, dodać grzyby, cebulę, listki laurowe i pieprz, wlać trochę wody i dusić pod przykryciem do miękkości. W osobnym garnku ugotować królika bez przypraw. Pod koniec gotowania, do garnka z boczkiem dodać  wątróbkę i dusić jeszcze przez chwilkę. Ostudzić, a następnie oddzielić mięso królika od kości. Lepsze mięso (z boków i  'ud' odłożyłam dla Natalki). 

W wywarze namoczyć bułkę. Mięso, boczek, wątróbkę i odciśniętą bułkę przepuść (co najmniej 2 razy) przez maszynkę do mięsa. Ja mam czarodziejską ;P maszynę MixSy, którą kiedyś dostałam w prezencie od mamy. Używając końcówki do mielenia mięsa, wystarczy tylko miksować przez chwilę.  Następnie przyprawić do smaku, dodać jajka, wymieszać. 

Przełożyć do formy wysmarowanej masłem i posypanej tartą bułką. W moim przypadku były to dwie keksówki. Do jednej formy dodałam suszone śliwki, morele i żurawinę - polecam taką wersję na słodko. Piec godzinę w temp. 180°C. 


 Składniki na zupkę z królikiem:
(2 porcje po około 200 g)

  • 2 średnie ziemniaki (180 g)
  • średnia marchew (120 g)
  • 30 g mrożonego szpinaku w liściach (jedna 'kulka')
  • 40 g ugotowanego mięsa z królika
  • 250 ml wody
  • odrobina soli
  • niecała łyżka oliwy z oliwek

Zagotować wodę, ziemniaki i marchew obrać i zetrzeć na tarce, wrzucić do wrzącej wody. Po 10 minutach dodać szpinak. Gotować jeszcze 5 minut. Pod koniec wlać oliwę i troszkę soli. Zdjąć z ognia i dodać mięso. Wszystko zmiksować.



P.S.

Jak widać Natalce smakowało. Drugą porcję i mięso królika zamroziłam. 
Pasztet jak na pierwszy raz wyszedł smakowicie, chociaż następnym razem bardziej go przyprawię.

środa, 16 lutego 2011

ZUPKA MARCHEWKOWO-ZIEMNIACZANA Z GROSZKIEM

Ponieważ nieodłącznym towarzyszem w kuchni jest moja prawie ośmiomiesięczna w tej chwili, córka Natalka, postanowiłam, że zamieszczę też jakieś przepisy z myślą o niej.
Do tej pory korzystałam z dań słoiczkowych. Po  pierwsze z powodu wygody, a po drugie z braku dostępu do nienawożonych warzyw i niczym nie faszerowanego mięsa. Jedynie jajka mam pewne - pozdrowienia dla Mańka i jego kur:). Wczoraj jednak skusiłam się i kupiłam bio marchewkę i ziemniaki. W końcu kiedyś trzeba będzie i tak gotować obiady dla małej.
Tak oto przygotowałam pierwszą zupkę z serii menu dla Natalki.


Składniki:
na 2 porcje po 190g

  • 2 średniej wielkości ziemniaki (około 100 g)
  • średnia marchewka (około 100 g)
  • 2 łyżki mrożonego zielonego groszku
  • surowe żółtko
  • niecała łyżka oliwy z oliwek
  • 300 ml wody
  • pół łyżeczki koperku świeżego lub mrożonego


Ziemniaki i marchew zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Do gotującej się wody włożyć warzywa. Gotować około 15 minut, następnie dodać groszek i gotować jeszcze 5 minut. Pod koniec gotowania dodać oliwę i żółtko. Gotować jeszcze chwilę mieszając, aż żółtko się zetnie. Zdjąć z ognia, dodać koperek i zmiksować.

P.S.

Natalka wcięła całą porcję, więc przepis sprawdzony:)

niedziela, 13 lutego 2011

CIENCI czyli SUPEŁKI KOCHANKÓW

Nadal przeglądam moje książki Kuchnie Świata i kuchnia włoska wciąż króluje:).

Oto propozycja 2 w 1 na Walentynki i karnawał: cienci. W dosłownym tłumaczeniu oznacza  to "szmatki, gałganki", ale pieszczotliwie nazywa się je supełkami kochanków i tradycyjnie przyrządza w karnawale. Są to ciasteczka podobne do faworków, które szczerze mówiąc nie należą do czołówki moich ulubionych słodkości karnawałowych. Jednak ich oryginalny kształt skusił mnie i oto one.


Składniki:
  • 150 g mąki
  • ½ łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 2 łyżki cukru pudru plus trochę do posypania
  • 1 jajko
  • około 1½ łyżki rumu
  • olej do głębokiego smażenia (użyłam jednego opakowania Planty)

Do miski przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i solą. Wymieszać z cukrem. Dodać jajko i mieszać widelcem, aż składniki się połączą, Dodać rum i wyrobić ciasto. Przełożyć na podsypaną mąką stolnicę i wygniatać, aż będzie gładkie i elastyczne.

Ciasto przekroić na 4 części. Każdą rozwałkować mniej więcej na prostokąt. wykrawać z niego paski o długości 12 cm i szerokości 1 cm. Każdy zawiązać w supełek. 

Rozgrzać olej we frytownicy do temperatury 190oC. Wkładać po kilka supełków i smażyć 1-2 minuty, do zrumienienia. Ja smażyłam na patelni po około 2 minuty z każdej strony. Usmażone supełki osączyć z tłuszczu na ręczniku papierowym. Posypać cukrem pudrem i podawać ciepłe.

Smacznego:)


P.S.

Wyszły bardzo przyjemne "chrupaki"

GNOCCHI SEROWE ZE SZPINAKIEM

Od jakiegoś czasu leżały u mnie w kuchennej szafce książki z serii Kuchnie Świata dodawane kiedyś do Gazety Wyborczej. Z początku nie korzystałam z nich zbyt intensywnie, jednak gdy założyłam tego bloga postanowiłam dać im jeszcze jedną szansę. Przejrzałam je ponownie i od razu kilka przepisów wpadło mi w oko. 

Zaczęłam od kuchni włoskiej i wybrałam gnocchi serowe ze szpinakiem.

Dla mojego J. jak dla większości facetów obiad=mięso (z czym walczę - chociaż nie żebym miała coś przeciwko mięsu). W związku z czym był raczej przekonany, że połączenie sera i szpinaku żadnej rewelacji nie da. Na szczęście stało się inaczej. 
Dzisiejszy wynik ANia vs. mięso 1:0 ;) Jutro za to czeka wołowinka w lodówce żeby zadośćuczynić pokrzywdzonym ;)


Składniki:
  • 6 nieobranych ząbków czosnku
  • 25 g mieszanki posiekanych ziół np.: bazylii, tymianku, oregano, natki pietruszki, szczypiorku, kolendry
  • 225 g świeżego szpinaku
  • 250 g ricotty
  • 1 żółtko
  • 50 g utartego parmezanu
  • 75 g mąki
  • 50 g masła
  • 2 łyżki posiekanych listków szałwii
  • sól


Ząbki czosnku włożyć do wrzącej wody i gotować 4 minuty, obrać, włożyć do osobnego naczynia. Dodać zioła i zmiksować. Można też czosnek rozgnieść widelcem i wymieszać z ziołami. Umyty szpinak włożyć do garnka i chwilę gotować. Osączyć na sicie i po ostudzeniu drobno posiekać.

Do miski włożyć ricottę, żółtko, szpinak, zioła z czosnkiem, połowę parmezanu oraz mąkę i dokładnie wymieszać. Dłonie oprószyć mąką i z masy serowo-szpinakowej uformować kulki nieco mniejsze od orzecha włoskiego. Aby gnocchi były pulchne, należy formować je delikatnie, czyli nie uciskać zbyt mocno. Następnie należy włożyć je do gotującej się, osolonej wody i gotować, aż wypłyną na powierzchnię. 

Przed odcedzeniem przekroić jedną kulkę, jeśli wewnątrz jest lekka i pulchna, gnocchi są gotowe. Jeżeli w środku pozostał zwarty kawałek ciasta, gnocchi należy gotować dłużej.

Ugotowane odcedzić i dokładnie osączyć. W tym czasie na patelni roztopić masło, posypać szałwią i smażyć około minutę. Włożyć gnocchi, obtoczyć w maśle i smażyć kolejna minutę. Posypać pozostałym parmezanem i zaraz podawać.

Smacznego :)




P.S.

Normą u mnie jest, że rzadko trzymam się bezwzględnie podanego przepisu i często coś zmieniam. 

W tym przypadku do masy dodałam zamiast świeżej - mielone ziarna kolendry. 

Użyłam mrożonego szpinaku w większej ilości, około 280 g. Przez to moja masa wyszła chyba bardziej kleista niż powinna, dlatego dosypałam jeszcze do niej kilka łyżek mąki więcej i w sumie całe 50 g parmezanu. Kolejnymi 40 g posypałam gotowe danie. Masa i tak była dosyć klejąca, ale przy dobrze 'umączonych' dłoniach lepienie nie sprawia trudności. 

Moje kulki były większe niż orzech włoski i wyszło mi 27 sztuk.

Nie dodałam też szałwii do masła, ale to już siła wyższa - nie było w sklepie :/

środa, 9 lutego 2011

TORCIK NA WALENTYNKI

Kilka dni temu będąc na zakupach zaszalałam i obkupiłam się w formy silikonowe do pieczenia. Nigdy takich form nie używałam i nie do końca wiedziałam czy się sprawdzą, ale miały takie ładne kolory, że nie mogłam się powstrzymać.
Jedna z nich była w kształcie serca, a że 14 luty już blisko, więc siłą rzeczy nie mogłam nie upiec walentynkowego ciasta;) Serce obowiązkowo musiało być czerwone.

Trochę się obawiałam piec w tej formie, ale okazała się super. Nie trzeba jej niczym natłuszczać, ani wykładać papierem do pieczenia. Jest bardzo wygodna.


Składniki:

na ciasto
  • 380 g mąki pszennej
  • 200 g masła
  • 5 jaj
  • 130 g cukru
  • 10 g cukru z wanilią
  • 2 łyżki kakao
  • 4 łyżki śmietany
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 70 g płatków migdałowych
na masę
  • 500 g sera mascarpone
  • 200 ml śmietany kremówki
  • 2 łyżki cukru pudru
  • opakowanie śmietan-fix (niekoniecznie)
  • 60 g białej czekolady
na górę
  • galaretka wiśniowa
  • 3 łyżki dżemu wiśniowego (najlepiej z całymi wiśniami)

Przygotować galaretkę według przepisu na opakowaniu - najlepiej w niskim i szerokim naczyniu, ja użyłam głębokiego talerza na zupę. Gdy przestygnie wymieszać ją z dżemem.

Płatki migdałowe prażyć na patelni, bez masła, do momentu gdy zaczną lekko brązowieć.

Ubić pianę z białek. W osobnej misce utrzeć żółtka z cukrami i masłem. Do tej masy dodać śmietanę, proszek do pieczenia i mąkę. Wszystko wymieszać, na końcu połączyć z pianą z białek i dodać ponad połowę migdałów. 

Ciasto przelać do formy i piec 40 minut w 180oC, do czasu, gdy przy zanurzeniu patyczka będzie on suchy.
W mojej formie brzegi nie sa wysokie, więc nie ryzykowałam i ciasto piekłam na dwie tury po około 30 minut.
Po upieczeniu ciasto ostudzić. 

Przygotować masę. Czekoladę pokroić w małą kostkę. Ubić śmietanę kremówkę, pod koniec dodać cukier i śmietan-fix. Następnie wymieszać ją z serem mascarpone i dodać czekoladę.

Ciasto przekroić wzdłuż na dwie części i przełożyć połową kremu. Jeżeli za bardzo wyrosło można ściąć górę nożem. Ja odwróciłam moje dwa kawałki do góry nogami. Pozostałą częścią kremu posmarować górę oraz boki ciasta. Płatkami migdałowymi obsypać tort wokół. Galaretkę pokroić w kostkę i udekorować nią wierzch. 

Smacznego:)


P.S. 
Chyba idzie wiosna, bo widziałam dzisiaj pierwsze przebiśniegi :D

niedziela, 6 lutego 2011

BUŁKI NA ZAKWASIE

Siedziałam sobie na kanapie i od dłuższego czasu słyszałam jakieś nieokreślone chrobotanie w mieszkaniu. Natalka spała - sprawdziłam, więc to na pewno nie ona. Dźwięk stawał się coraz bardziej nieznośny. Postanowiłam poszukać jego źródła i je zlikwidować.
Trop prowadził do lodówki. Powoli otworzyłam drzwi, a tam On ostatkiem sił skrobał w białą ścianę. Stał obok pomidorka, co jeszcze bardziej podkreślało jego bladość.
- Ratuj - powiedział cichutko i chrapliwie. - Czyżbyś już o mnie zapomniała. Po całej kuchni chodzą plotki, że pieczesz bułki i tylko drożdży używasz. O mnie już zapomniałaś?? - dodał z wyrzutem.

Właśnie, jak mogłam zaniedbać mój zakwas?? Na szczęście nie było z nim jeszcze tak tragicznie. Uratowałam go piekąc bułki pszenno-orkiszowe:) 

Skorzystałam ze sprawdzonego przepisu Liski  :) Zmieniłam tylko kształt bułek na ślimakowy.


Składniki:

u mnie na 10 sztuk
  • 150 g aktywnego zakwasu żytniego, dokarmionego 10-12 h wcześniej
  • 300 g mąki pszennej
  • 100 g mąki orkiszowej 
  • 170-200 g wody
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 łyżeczka miodu
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka świeżych drożdży (lub suszonych)
  • 2 łyżki pestek słonecznika (opcjonalnie)

Ilość wody w tym przepisie należy dostosować do gęstości ciasta - powinno być raczej luźne, ale łatwe do formowania. W żadnym razie nie  może się rozpływać na boki.

Zakwas wymieszać z wodą i drożdżami. Dodać oliwę, sól i miód i stopniowo wsypywać mąkę. Wyrobić gładkie ciasto.

Ciasto przełożyć do miski wysmarowanej oliwą, przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania na ok. godzinę. 
Kiedy ciasto jest wyrośnięte, delikatnie posmarować wnętrza dłoni oliwą i odrywając kawałki ciasta formować bułeczki. Bułeczki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zostawiając między nimi ok. 4 cm odstępy.

Piekarnik nagrzać do 230 st C. Wstawić bułeczki i piec ok. 12 minut - do zrumienienia. Bułeczki dość znacznie rosną jeszcze w piekarniku.

Po upieczeniu ostudzić na kuchennej kratce.






czwartek, 3 lutego 2011

CIASTO KASZTANOWE

Kusił mnie i kusił, aż w końcu uległam... słoikowi masy kasztanowej. Nie jadłam nigdy kasztanów, nie miałam pojęcia jak taka masa może smakować, ale przy kolejnej wizycie w sklepie, pod wpływem impulsu postanowiłam ją kupić. Jak się później okazało decyzja była dobra:)
Po powrocie do domu zaczęłam szukać pomysłu na wykorzystanie mojego nabytku i tak trafiłam na blog Belgia od kuchni. Wykorzystałam przepis na Fondant à la crème de marrons. Ciasto wyszło z wierzchu chrupiące, w środku trochę wilgotne, a w całości bardzo pyszne :)


Składniki:
  • 500 g słodkiego kremu z kasztanów 
  • 125 g masła 
  • 4 jajka 
  • laska wanilii  
  • 2 łyżki mąki 
  • szczypta soli 
  • cukier puder do posypania


Piekarnik rozgrzać do 180oC. Okrągłą formę na ciasto wysmarować masłem (piekłam w papierze do pieczenia). Białka rozdzielić od żółtek. Miękkie masło wymieszać mikserem z kremem kasztanowym, dodać żółtka, mąkę i ziarenka wanilii. Białka ubić na sztywno i bardzo delikatnie wymieszać z masą na ciasto. Przełożyć do formy i włożyć do piekarnika na 40-45 minut. Przed podaniem ciasto posypać cukrem pudrem.
Podawać z bitą śmietaną.


P.S.
Mój słoik miał tylko 380 g - wystarczyło, jednak ciasto na pewno byłoby lepsze z ilością masy podaną w przepisie. Wanilii nie dodałam, ponieważ masa, którą kupiłam już ją zawierała.

wtorek, 1 lutego 2011

ZAPIEKANE NALEŚNIKI Z SEREM, BIAŁĄ CZEKOLADĄ I SOSEM MANDARYNKOWYM

Zastanawiałam się co by tu zrobić na obiad. Miałam ochotę na naleśniki. Ale z czym? Mój wzrok padł na mandarynki. Hmm... Czemu by nie?

Mandarynek, które były inspiracją w końcu nie wykorzystałam, ponieważ musiałabym obierać każdą cząstkę ze skórki. Za to szybko poszłam do sklepu po mandarynki w puszce.





Składniki na 6 naleśników:

na naleśniki:

  • 250 g mąki
  • 1 jajko
  • 520 ml mleka
  • 1 czubata łyżka kakao
  • oliwa do smażenia
Wszystkie składniki wymieszać i usmażyć naleśniki


na nadzienie:
  • 40 g białej czekolady
  • 250 g twarogu półtłustego
  • 2 jajka
  • 2 łyżeczki cukru z wanilią
  • odrobina soli
Z białek i soli ubić pianę. Twaróg, żółtka i cukier zmiksować na gładką masę, dodać białka i delikatnie wymieszać. Czekoladę pokroić na drobne kawałki.



na sos:
  • puszka mandarynek o wadze 312g netto
  • ½ łyżeczki imbiru w proszku
  • ⅓ łyżeczki cynamonu
  • 8 goździków
  • łyżeczka startej skórki z cytryny
  • 2 łyżeczki masła

Do rondelka wlać mandarynki z puszki wraz z sokiem i zagotować. Po około 15 minutach dosypać przyprawy i skórkę cytrynową. Gotować jeszcze 15 minut, aż sos się zredukuje. Pod koniec dodać masło.







Piekarnik nagrzać do 185oC Pół każdego naleśnika posmarować masą serową, następnie posypać kawałkami czekolady. Składać w trójkąty, przełożyć do formy wysmarowanej masłem i piec przez 20 minut.
Naleśniki podawać polane sosem.

Smacznego:) 


P.S.

Sponsorem dzisiejszego obiadu jest moja Natalka, która była bardzo grzeczna podczas całego procesu tworzenia;). Przygrywała mi na swoim żółtym pianinku i dała mi czas na to kulinarne szaleństwo.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...